W czwartek, jak co
czwartek, ze wspólnotą mieliśmy wielbienie. I niczym by się ono
nie różniło od pozostałych wielbień, gdyby nie pewna myśl, nad
którą się bardzo mocno pochyliłem. Zdałem sobie bowiem sprawę z
tego, że jestem niereformowalnym grzesznikiem. Takim, który non
stop potrzebuje się nawracać. Takim, który nie jest wierny. Takim,
który nie jest pewien, czy do końca wierzy tak, jakby tego chciał.
Takim, którego słowo jest w zasadzie nic nie warte. Wreszcie takim,
któremu odpuszczono.
To Ty mnie tworzysz, jesteś we mnie
Ty jesteś mym światem
Abba, jestem cały Twój!
Stałem jak wryty,
patrzyłem jak ciele na malowane wrota i zdałem sobie sprawę, że
mimo mojej absurdalnej wiary, której prawie nie mam, Bóg daje mi
łaskę, abym stanął i wyznawał przed nim, że jest moim Panem i
Zbawicielem. Zdałem sobie sprawę z tego, jak wielkim jestem
szczęściarzem, że mam takiego Boga, którego Miłość nie trzyma
się ludzkich reguł. Bo według pojęcia ludzkiego, Jego Miłość
jest nielogiczna.
Daję sobie
wszystkie kończyny uciąć, że przed samym wielbieniem jakieś
mniejsze lub większe grzeszki stały się moim udziałem, ale Jego
radością i wolą jest to, aby mógł stanąć i mimo to wyznać Mu,
że jest moim Panem. Że Go kocham, tak niedoskonale. Że chcę
przebywać z Nim, bo tylko z Nim czuję, że robię to, do czego
zostałem stworzony. Że Jego obecność mnie dopełnia i nie czuję
się bezużyteczny i niepotrzebny. A On po prostu chce być ze Mną
i dawać mi wszystko, co tylko jest mi potrzebne.
Natychmiast
rozejrzałem się wokoło i zobaczyłem scenę: On w środku, a
wokoło Niego my wszyscy zgromadzeni i pełni uwielbienia. Tak, jak
każdy potrafi. Zbieramy się wokoło, bo z Niego naprawdę wychodzi
moc, która leczy. Dokładnie tak, jak w Ewangelii: Jezus udaje się
na miejsce pustynne, a zaraz tłumy ludzi gromadzą się wokół
Niego. Tylko On, a wokoło ludzie, pragnący Go choćby dotknąć.
Jesteś piękny jak
jaspis, jesteś piękny jak krwawnik,
tron Twój otacza
tęcza, jak szmaragd
Święty, Święty,
Święty Ty jesteś.
I właśnie ta
tęcza to my, Ci którzy otaczamy Jego tron. Ci, którzy mimo naszych
grzechów, naszej niedoskonałości otrzymaliśmy łaskę wiary,
która pozwala nam przyjść do Niego i po prostu stanąć przed Nim
w uwielbieniu. Bo Jego przymierze trwa. Tak, jak ja stale potrzebuję
się nawracać i odwracać od swojego postępowania, tak On jest
stały i trwa nieustannie w obdarowywaniu mnie wszystkim, czego
potrzebuje. Bo jak ja nie jestem wierny, tak On wiernie trwa przy
mnie i dochowuje wierności mnie. Tak, jak ja nie jestem do końca
pewien, czy wierzę, tak on jest pewien mnie i tego, że chce mnie,
dokładnie takiego, jakim jestem. No i przede wszystkim, tak jak moje
słowo jest nic nie warte, tak Jego Słowo, raz dane, trwa. Bo On
Jest!
I w tym momencie
zdałem sobie sprawę, że mój grzech nie determinuje mnie w Bożych
Oczach. W żaden sposób. Bo On dalej mnie kocha, dalej chce mnie
obdarowywać, a tylko i wyłącznie moja ludzka ułomność
doprowadza mnie do utraty z Nim relacji i potrzeby kolejnego
nawrócenia. Głębia Bożej wierności, miłości, obecności,
boskości, pewności, stałości, świętości i bliskości, które
Bóg wlał wtedy w moje serce spowodowały niekontrolowany potok łez.
Po prostu nie byłem w stanie stać i nic powiedzieć, nic zrobić.
Tylko być i tego doświadczać.
Zrzuć na Mnie troski swe, ja o Ciebie dbam,
bo źródłem życia jestem Ja i każdą troskę twoją znam,
więc trwaj cały czas przy Mnie.
Ten, kto wzywa Imię Me, ten nigdy nie zawiedzie się,
Bo z Bogiem tak
właśnie jest, że czasem po prostu trzeba Go doświadczyć, a wtedy
wszystkie słowa, każda pieśń, każda modlitwa, czy westchnienie
są zbędne. Bo On wtedy Jest.
Bo On JEST!
<<Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: «JESTEM, KTÓRY JESTEM». I dodał: «Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was». Mówił
dalej Bóg do Mojżesza: «Tak powiesz Izraelitom: "JESTEM, Bóg ojców
waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To
jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia. >> [Wj 3, 14n]