Organizacja
czasu, a właściwie jej brak, to największa choroba ludzi młodych
obecnych lat. Wszystko dzieje się szybko, spontanicznie i w sposób
wielce niezorganizowany. Słyszy się, że najlepsze imprezy to te
niezaplanowane, urodziny nieoczekiwane, spotkania przypadkowe. I
faktycznie, coś w tym jest, ale to tylko przeczucie kulturowe.
Gdzieś czytałem, że znaczna większość soi dostępnej na rynku
jest modyfikowana genetycznie. Ale tej niemodyfikowanej ludzie zjeść
już nie mogą, gdyż nasze organizmy zostały już zmienione i nie
są w stanie przyswoić tej naturalnej. I podobnie jest z tym
poczuciem, że to co niezaplanowane jest lepsze. Ludzie zmęczeni są
obowiązkami, odpowiedzialnością i dorosłością. Dużo lżej
przychodzi życie lekkie, bez obowiązków i zmartwień.
Z
tym właśnie, przynajmniej ja, planuje w swoim życiu powalczyć.
Owszem, niezaplanowane imprezy nadal będą moim faworytem, ale plan
dnia, tygodnia, miesięczny, czy roczny to już inna sprawa. Dziś
powiem nieco o kalendarzu, który stał się niestety czymś
niewygodnym dla dzisiejszego społeczeństwa. Ciężko bowiem
wieczorem myśleć o kolejnym dniu, skoro, na dobrą sprawę, nie
mamy bladego pojęcia, jak ten dzień będzie wyglądać. Z pomocą
przychodzi nam dzisiaj XXI wiek, gdzie bardzo wiele jesteśmy w
stanie, w szybkim czasie, skorygować.
Planner
Może
i zabrzmi to dość niedojrzale, ale błahostkowo, ale dobierz sobie
ładny. Wbrew pozorom, nie ma to tylko znaczenia estetycznego i nie
służy po to, by pokazać znajomym, jaki ładny. Planner to książka,
która będzie Ci towarzyszyć przez następne 12 miesięcy. Musi być
praktyczny. Nie możesz czuć się w nim nieswojo.
Okładka
jest akurat najmniej ważna. Możesz zawsze ją zmienić (zakleić
jakimś fajnym papierem, tapetą lub założyć skórzaną okładkę).
Ważne jest wnętrze. Obejrzyj je, przeglądnij, jak prezentowany
jest każdy dzień, tydzień, czy miesiąc. Warto wziąć taki
planner, gdzie widać cały tydzień. Łatwiej go wtedy planować.
Dzień.
Zacznę
od najmniejszej komórki do planowania, jaką się zajmę, czyli
dnia. Dla wielu z nas, wygospodarowanie wieczorem 20/30 minut
graniczy nierzadko z cudem. Na wieczór zostawiamy sobie wszystkie
prace związane z sobą. Kobiety robią sobie długie kąpiele,
nakładają maseczki, malują paznokcie i obdzwaniają przyjaciółki.
Faceci siadają przed telewizorem, żeby w spokoju obejrzeć mecz,
albo grają w skoki narciarskie w takim podnieceniem i ekscytacją,
że wypieki na twarzy ogrzewają komputer do czerwoności, a oni sami
podskakują z krzesła w tym samym momencie, w którym komputerowy
skoczek się wybija.
Nie
ukrywam, że to właśnie takie czynności są najlepsze do tego,
żeby z nich wygospodarować sobie moment, aby zaplanować następny
dzień. Czasu naprawdę nie potrzeba wiele. Większość rzeczy z
następnego dnia planujemy w tak zwanym „międzyczasie”: w
tramwaju, kawiarni, na uczelni, czy w pracy. Większość dopisujemy
naprawdę nie wieczorem dzień wcześniej. Dlatego ten wieczorny czas
przeznaczamy da to, aby zebrać to do kolokwialnej „kupy” i mieć
ogląd do całego dnia.
To
jest też czas aby, po przeglądnięciu tego dnia, ulokować gdzieś
posiłki. Dziś nie będę się rozwodzić na temat jedzenia,
przeznaczę na to inny wpis. Ważne jest to, że warto w ciągu dnia
znaleźć czas na 5 posiłków. Kiedy więc przejrzysz kalendarz,
wpisz sobie (+/- 30minut) te pięć posiłków. Zwróć też uwagę
na to, co to są za posiłki. Nazwij je konkretnie. Łatwiej będzie
Ci się w nich odnaleźć. To tyle na temat jedzonka, przynajmniej
dzisiaj. Zajrzyjcie tu niebawem, o jedzeniu się rozpiszę.
O
modlitwie w ciągu dnia również będzie osobny wpis. O tym naprawdę
można się rozpisać, a szkoda by było, okroić to do suchych
faktów.
Tydzień.
Co
do tygodnia, sprawa jest nieco prostsza. Trzeba jednak na nią
wygospodarować nieco więcej czasu. Do zaplanowania mamy dużo: od
posiłków, przez spotkania, zadania w pracy do zrobienia, na mszy
niedzielnej skończywszy. Sprawa jest niebagatelna, gdyż dobrze
zaplanowany tydzień działa cuda.
Na
przykład, jeśli wydaje Ci się, ze nie jesteś w stanie wcisnąć w
swój jakże zapchany tydzień jednej, godzinnej lekcji języka
migowego, choć chciałbyś nieziemsko, przysiądź do planowania, bo
leży.
Jak
dobrze sobie zaplanujesz tydzień, okaże się, że masz bardzo dużo
czasu. Do tego stopnia, ze nie tylko zmieścisz gdzieś ten migowy,
ale może nawet wyjedziesz na weekend w ukochane Tatry. I to nie
tylko raz spontanicznie, ale będą to wyjazdy systematyczne, w różne
części Polski/świata.
Przy
planowaniu tygodnia, zwracaj uwagę na rzeczy ogólniejsze, niż przy
planowaniu dnia. Nie musisz sobie zapisywać, że od tej do tej
godziny jedziesz tramwajem (a czasem naprawdę taka wycieczka trwa
półtorej godziny). Skupiaj się raczej na tym, co musisz zrobić w
już wyznaczonych punktach. Jak dobrze wiesz, co musisz zrobić,
wiesz mniej więcej ile czasu Ci to zajmie. Skumulujesz sobie
tydzień, co pozwoli wyeliminować małe okienka, co po kondensacji
da nam kilka ładnych godzinek do zagospodarowania. Ale o tygodniu
też napiszę kiedy indziej. :)
5 10
15 oraz 30+
To
moja ulubiona część planowania. Wielu z was powie, że nie da się
zbyt szczegółowo zaplanować dnia, bo czasem coś wypadnie, coś
się skróci i powstają luki, które ciężko wygospodarować,gdyż
są za krótkie lub za długie.
I
zgodzę się z wami. Żyjemy szybko i często coś wypada. Powstają
w takich momentach dwa rodzaje okienek: krótkie i długie. Co z nimi
zrobić?
Do
tego służyć będą dwa zeszyty doszyte do kalendarza (mogą być
włożone, ale grozi to zapomnieniem go z domu). Pierwszy, zwany 5 10
15 będzie miał sobie zapisane czynności, które musimy wykonać, a
zajmują właśnie mało czasu, 5, 10 czy 15 minut. Znajdą się tam
rzeczy, takie jak podlanie kwiatków, kupienie osłonki na
doniczkę, umycie okna w pokoju, czy telefon do starej znajomej. Te
czynności nie są konieczne do wykonania natychmiast. I często je
odwlekamy, gdyż nie wiemy, gdzie je ulokować. Warto, kiedy
przypomni nam się, że mamy je wykonać, wpisać je do zeszytu.
Wtedy, gdy znajdziemy lukę w ciągu dnia, zaglądamy do zeszytu i po
kolei wykonujemy te czynności. Gdy któraś z nich, ma priorytet
wśród pozostałych (jak telefon do znajomej), warto zaznaczyć obok
czerwoną kropką.
W
przypadku dużych przerw, zaglądamy do analogicznego zeszytu, jakim
jest 30+. W nim zapisujemy czynności,które wymagają od nas nieco
więcej czasu i uwagi. Może to być umycie wszystkich okien, pójście
na spotkanie ze starą znajomą, przesadzenie kwiatów, czy wyjście
na zakupy. Żadne z nich nie jest do zrobienia natychmiast, ale
wypadałoby je zrobić niebawem. Często zdarza nam się, ze mamy
większe luki. Wtedy zaglądamy do 30+ i wybieramy.
Adwent
Poza
rokiem kalendarzowym, mamy również liturgiczny. Nowy rok mamy od
niedzieli i składam wam wszystkim serdeczne życzenia.
Adwent,
który rozpoczął się jeszcze kilkadziesiąt godzin temu, to czas
specyficzny. Radosne oczekiwanie przeplata się z zadumą,
umartwieniem i paskudną pogodą za oknem. Jest to doskonały czas,
aby postanowić sobie kilka rzeczy
Powyżej
znajduje się zdjęcie mojego prowizorycznego, tymczasowego kalendarz
adwentowego. Jeszcze niewypełniony, ale już pełen informacji.
Postanowiłem sobie być na Mszy Świętej codziennie (co jest sporym
wyzwaniem przy moim nieregularnym planie tygodnia), a poza tym starać
się, aby to były Roraty. Poza tym, mam pewien blog, na którym
gościłem niedawno, Okiem Sary, gdzie codziennie o 7 rano, na dzień
dobry, pojawia się pewna myśl na temat Adwentu. Polecam, Ania
naprawdę robi dobrą robotę. :)
Wywieszę
go w miejscu widocznym, często przeze mnie oglądanym. Zawsze będę
tam zerkać.
Następnym
razem napiszę o diecie, pojawią się też niedługo pierwsze
wnioski z kalendarza adwentowego oraz kilka ciekawych przepisów „na
szybko”, dla tych, którzy chcą jeść zdrowo i domowo, ale
naprawdę nie mają czasu. :) mam nadzieję, Że lubicie ryby, jak na
chrześcijan przystało.