Myślę, że z
podobnym problemem, jak mój, boryka się duża ilość ludzi z
nieuporządkowanym kalendarzem. Mówię oczywiście o regularnych
posiłkach i śnie. Problem ten może wydać się błahy i nieważny,
ale w dużej mierze rzutuje na kondycji duchowej, o czym wspomnę
nieco dalej.
Dużo prościej jeść
i spać regularnie, gdy codziennie wstajesz do pracy na tę samą
godzinę (lub zbliżoną), gdy masz pewien rytm dnia i tygodnia.
Organizm przyzwyczaja się wtedy do konkretnej godziny pobudki,
rozpoczęcia pracy, zakończenia jej, a także zakupów, spotkań ze
znajomymi, czy wieczornego odpoczynku z rodziną w domu. Skutkuje to
również tym, że ciało domaga się o tych samych godzinach
śniadania, kawy, obiadu, kolacji, deseru, czy nawet czekolady.
Gorzej jednak, gdy studiujesz (i dodatkowo pracujesz). Wtedy zajęcia
masz o różnych godzinach- czasem wstajesz na 7:30, a czasem
zaczynasz wykładem o 18:00. W tak zwanym międzyczasie ustalasz
sobie grafik w pracy, w której, aby dorobić nieco więcej, spędzasz
również weekendy, co czasem irytuje najbardziej. Wtedy taki rytm
trzeba w sobie wypracować. Bo to naprawdę ważne.
Spróbuję w tym
wpisie opowiedzieć o kilku ważnych sprawach związanych z żywieniem
i snem. Kiedyś wrzucę kilka fajnych przepisów na domowe, niedrogie
i szybkie zdrowe jedzonko, którego przygotowanie sprawi wam frajdę
do tego stopnia, że będziecie zapraszać znajomych (bo przecież
każdy wie, że fajniej gotować dla kogoś, niż tylko dla siebie).
Rytm
Życie duchowe, mimo
iż wydaje się najważniejszym w pielęgnowaniu, tak naprawdę jest
tym, o które zabiegać powinniśmy najmniej. Z prostej przyczyny.
Jest to ta sfera w naszym życiu, która kształtuje się sama, jeśli
pozostałe funkcjonują dobrze (chociaż poprawnie). Ktoś kiedyś
powiedział, że tylko dusza najedzona i wyspana może wielbić Boga.
I jest w tym dużo prawdy. Ale z tym powiedzeniem jest jak z czwartym
przykazaniem (Będziesz miłował Ojca swego i Matkę swoją). Owo
przykazanie nie odnosi się tylko do rodziców, ale do każdego, kto
jest naszym „rodzicem”, czyli mowa o wychowawcach, katechetach, a nawet
spotkanych na ulicy ludziach starszych. Tak samo jest w przypadku tego
powiedzenia, bowiem najedzona i wyspana odnosi się
do wszystkich potrzeb fundamentalnych, fizjologicznych. Mowa o śnie,
pożywieniu, edukacji, rozwoju, kondycji fizycznej, czy relacjach
międzyludzkich. Dopiero, kiedy te wszystkie potrzeby zaspokoimy,
możemy zwrócić uwagę na duchowość (a obiecać mogę, że ona
sama zacznie się poprawiać, a nasza ingerencja będzie tylko
zwieńczeniem procesu, który zachodził w nas od momentu, kiedy
zaczęliśmy o siebie dbać). Tak więc, warto zadbać o
fundamentalne potrzeby organizmu, gdyż ich stabilizacja realnie
wpływa na stabilizację życia duchowego, a w konsekwencji na naszą
relację z Bogiem.
Aby zacząć jeść,
czy spać regularnie, warto zauważyć nasze potrzeby. Każdy
człowiek bowiem ma inne i w przypadku pożywienia i snu. Niektórzy
potrzebują więcej, inni mniej. Dlatego właśnie poświęćcie dwa,
może nawet trzy tygodnie na obserwację siebie- kiedy jesteście
senni, ile przespaliście godzin, na co macie ochotę, co byście
zjedli, a co was odrzuca, kiedy pijecie kawę/herbatę/mleko/sok, a
kiedy organizm wręcz alarmowo wzywa Coli. Dopiero po takiej
obserwacji możecie zacząć planować.
Jedzenie
Nie jest to regułą,
ale najbardziej optymalną liczbą posiłków w ciągu dnia jest
pięć. I dla tej liczby będę prezentować plan dnia. Nikomu nie
nakazuję trzymania się sztywno tej liczby, bo jeśli komuś zdarzy
się (szczególnie podczas imprez, takich jak wesele) zjeść więcej
lub mniej (jak na przykład podczas wyjazdu autostopowego do Gruzji-
ten szczegółowo opiszę w którymś cyklu niebawem), organizm
natychmiast nie odmówi posłuszeństwa. Gorzej, jak nieregularność
w jedzeniu przydarza się nagminnie.
Kiedyś, ktoś
znajomy powiedział mi prostą zasadę, której próbuję się
trzymać (na razie z marnym skutkiem). Śniadanie jedz jak cesarz,
obiad jak mieszczanin, a kolację jak chłop. W skrócie, lepiej
syte, ciężkie i pełne wartości posiłki jeść rano, a na wieczór
coś lżejszego, na lepsze trawienie w nocy. Także, śniadania mogą
być duże (nawet powinny), drugie śniadania podobnie, może nieco
mniejsze (nie mamy przecież godzinnej przerwy w pracy :) ), obiady
porządne, ale bez przesady. Podwieczorki zaś i kolacje ograniczmy
do zaspokajania głodu. Nikt przecież nie lubi przekręcania się w
nocy z boku na bok z powodu ciężkiego kotleta, który nie może się
strawić. I uwierzcie, lampka wina niewiele tu pomoże.
Wiem, ciężko jest
się przestawić, kiedy przez ostatnie kilka, bądź kilkanaście lat
przyzwyczailiście się do czegoś innego. Ale uwierzcie mi, da się.
Warto. A poza tym, nikt nie każe wam zmieniać stylu życia z dnia
na dzień. To jest bowiem rewolucja, a wszyscy dobrze wiemy, że świat
nie zna żadnej dobrej rewolucji. :)
Sen
Tutaj sprawa wygląda
nieco ciężej. Sen bowiem to czas, kiedy niewiele kontrolujemy, a
nasza świadomość jest wyciszona. Dlatego nad snem warto pracować,
kiedy nie śpimy. Liczmy przespane godziny, rzucajmy wszystko i idźmy
do łóżka, kiedy tylko zorientujemy się, że czas już iść spać,
bo inaczej się nie wyśpimy. Uwierzcie mi, że dużo więcej
jesteśmy w stanie zrobić w ciągu dnia, jeśli popracujemy nad
swoim snem. Okaże się bowiem, że jesteśmy dużo bardziej
produktywni, więcej zadań wykonaliśmy w mniejszym czasie i nagle
znalazł się czas na inne rzeczy, między inny innymi lekturę Pisma
Świętego.
Co dalej
Dalej? Ciężka
praca. Ale popłaca. Po pewnym czasie zaczniecie zauważać poprawę
w koncentracji, więcej czasu wolnego, odbudowane relacje ze
znajomymi, czy coraz częstszą lekturę Pisma Świętego, obecną w
życiu. A to za sprawą kilku zmian. Niby takie małe, a takie
znaczące...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz